Żyjemy w czasach rozmontowanej męskiej tożsamości, a ilość dziwadeł stających na naszej drodze, ciągle się zwiększa. Kiedy więc wreszcie Amelia spotkała mężczyznę charyzmatycznego, pewnego siebie, inteligentnego i na dodatek przystojnego - zapragnęła jeść go łyżkami. I wtedy okazało się, że łyżkę trzyma już inna kobieta. Jego Matka.
Leander to facet idealny, prawie, bo mimo licznych zalet, ma jedną znaczącą wadę - ma prawie czterdzieści lat i nadal mieszka z Matką, a co się z tym wiąże - jest strasznym maminsynkiem. Leander, nawet gdy już znajduję sobie dziewczynę, na drodze staje Matka, która skutecznie odstrasza partnerki syna, ale w końcu pojawia się Amelia, dziewczyna inna niż dotychczasowe, jednak czy poradzi sobie z Matką? Sięgając po tę książkę nie spodziewałam się,
(...)że aż tak mi się spodoba, podeszłam do niej raczej z zamiarem przeczytania czegoś lekkiego. Dostałam historię z drugim dnem, co jednak wcale nie przeszkodziło temu, by książka była lekka. Autorka wspaniale wykreowała bohaterów, Leander, mimo swojego wieku, wciąż trzyma się maminej spódnicy. Matka to twarda kobieta, która nie chce dopuścić, by żadna inna osoba poza nią była z Leandrem w bliższych relacjach, nic dziwnego, że Amelię, aż rozbolała trzustka, gdy ta wbiła w nią swój wzrok. Z kolei Amelia stara się wkroczyć pomiędzy Matkę, a Leandra, stosując pewien plan. Książka ta, to słodko-gorzka historia trojga bohaterów. Autorka nie szczędziła ciekawego humoru. Podczas czytania pewnych fragmentów, w głowie nie mogło mi się zmieścić, że ktoś może być aż takim maminsynkiem, dlatego niektóre momenty z Leandrem w roli głównej mimo, iż zabawne, były z drugiej strony smutne, że ktoś w tym wieku może być aż przywiązany do matczynej spódnicy. Dziwiłam się Amelii, że podejmowała liczne próby dostania się pomiędzy Leandra, a Matkę, ja chyba nie wytrzymałabym tego, bo co można sobie pomyśleć, gdy ukochany mężczyzna zaprasza na uroczystą imprezę firmową i Ciebie i Matkę, a na dodatek, tańczy więcej z nią, niż z Tobą? Ciekawym zabiegiem jest tu też podzielenie książki na dwie części, jedną w której narratorem jest Leander - tu poznajemy głównie jego dzieciństwo, a później związki z różnymi dziewczynami. W drugiej części narratorką jest Amelia, która opisuje swój związek z Leandrem, oraz zmagania z Matką. Według mnie było to naprawdę dobre rozwiązanie, dzięki któremu bardzo interesująco się czytało. Jestem pod wielkim wrażeniem "Maminsynka"! Autorka stworzyła niezwykłą historię, z intrygującą fabułą i ciekawymi bohaterami, za których kreację należą się naprawdę wielkie brawa! Nie brakuje zabawnych fragmentów, ale jest też ukryty przekaz. Całość przeczytałam się niezwykle szybko, z zaciekawieniem śledząc dalsze losy postaci. Na pewno sięgnę po kolejne książki Pani Nataszy, ponieważ "Maminsynkiem" jestem zachwycona!
„(...) Wtedy też przyrzekłem sobie, że w przyszłości będę ojcem idealnym. Twardym, odważnym, męskim. Takim jak moja Matka.” Kiedy na swojej drodze spotykasz mężczyznę wprost idealnego, wiesz, że to ten jedyny - Twoja druga połówka jabłka. W wyobraźni widzisz salon z sukniami ślubnymi, tort weselny, mnóstwo gości, dosłownie słyszysz jak biją Wam dzwony weselne i nagle to wszystko zostaje zepchnięte na dalszy plan, bo widok tego wszystkiego zasłania Ona.
(...)..Matka...Niedoszła Teściowa... „To nie będzie łatwa miłość, bo zanim dotrę do samego Leandra, będę musiała przebić się przez żywopłot niczym książę w Śpiącej Królewnie, tyle że zamiast kolców natknę się na matczyny mur. Tylko jak go wysadzić w powietrze?” Leander to typowy samiec alfa. Przystojny, inteligentny, dowcipny, szarmancki po prostu IDEAŁ bez jakiejkolwiek wady. Jest przed czterdziestką, prowadzi własną dobrze prosperującą firmę i...nadal mieszka z Matką. Najważniejszą kobietą na ziemi jest Matka, to jej zdanie i ocena są najważniejsze, bo Matka wie wszystko najlepiej. Dla niego gotuje, tylko i wyłącznie zdrową żywność, kupne -gotowe dania absolutnie odpadają, sprząta dom tak, że nie dojrzy się żadnego pyłku kurzu, pierze i ogółem chucha, dmucha i rozpieszcza swojego jedynego syneczka. Matka dla Leandra jest kobietą IDEALNĄ i drugiej takiej szuka dla siebie. Leander owszem spotykał się z kilkoma kobietami (oczywiście zaczął za przyzwoleniem Matki) ale po zapoznaniu się z Matką każda z nich kapitulowała. Jedne nie dały sobą pomiatać, inne z kolei bały się Matki i jej storczyków, które „pluły jadem” oraz kota jedzącego surowe kurze serca, do tego popełniały podstawowy błąd - krytykowały Matkę. Do czasu, aż na drodze Leandra stanęła Amelia, która spełniała wszystkie wymogi z listy dotyczącej kobiety idealnej. Amelia natomiast nie przestraszyła się jak pozostałe kandydatki. Postanowiła rozegrać sprawę z Matką na własny sposób, najpierw zaprzyjaźnić się z wrogiem... poznać go... a potem wykończyć jego własną bronią. Czy się uda? Jakie będą tego skutki? Czy Amelia stanie na podium i zostanie najważniejszą kobietą dla Leandra? Jakie cechy powinna posiadać kobieta idealna z listy Leandra? Kim jest „Cykada”? Tego dowiecie się po przeczytaniu książki. „Wiem, że nie możesz dłużej być małym chłopcem – szepnęła mi do ucha – ale to, z kim to zrobisz po raz pierwszy, naprawdę ma znaczenie. (…) - Ale w razie czego, mogę? -spytałem cicho. Matka pocałowała mnie w oba policzki, spojrzała mi prosto w oczy i kiwnęła głową.” „Wiem, że prędzej czy później zwiążesz się z kimś na stałe. To nieuchronne. Ale szukaj ideału. Bo do tej pory każda z tych kobiet miała jakieś wady, jakieś niedociągnięcia i braki. To tak jak z rysą na szkle. Można ją zakleić od tyłu plastrem, ale z czasem lustro i tak pęknie, i wtedy trzeba je wyrzucić - ostrzegała mnie taktownie i jakże logicznie.” Książkę stanowią dwie księgi, jedna to „Leander”, druga „Amelia” co czyni, że przedstawiona jest wersja mężczyzny – maminsynka oraz kobiety - tej „drugiej” (pierwsze miejsce zajmuje Matka). Osobiście bardzo polubiłam Amelię, jej przemyślenia, to że wszystko dokładnie analizowała i jej odpowiedzi „w myślach”. Odbiorca widzi tutaj „walkę” Matki z niedoszłą synową o to, która stanie się najważniejsza w życiu Leandra. Cała lektura jest starannie dopracowana, wywołuje szereg emocji między innymi współczucie, złość, litość, zrozumienie. Przyznaję, że momentami posiada ogromną dozę humoru, tak głośno się śmiałam, że wydaje mi się iż sąsiedzi mnie słyszeli. Pomimo nagłych wybuchów śmiechu, książka naprawdę daje do myślenia, bo każdy fragment nawet najśmieszniejszy ma swoje drugie dno. „(...) Upiła dokładnie trzy niewielkie łyki. - Które to parzenie? - spytała. - Pierwsze. - Wole z drugiego. Poza tym woda nie jest wystarczająco miękka. Na końcu języka wyczuwam magnez i żelazo. To ciekawe, bo ja na końcu swojego wyczuwam słowo „spi****laj”.” Natasza Socha napisała książkę niebanalną lecz taką z życia wziętą. Ukazuje portret typowego maminsynka, można powiedzieć, że rozkłada jego życie na czynniki pierwsze. Ponieważ maminsynkiem nie staje się z dnia na dzień, do tego dąży się drobnymi kroczkami od samych narodzin. Pokazuje jak ważne jest, aby dziecko posiadało dwoje rodziców, nie tylko matkę, która odnajduje się zarówno w roli swojej jak i ojca. Dodatkowo przedstawione są dogłębnie relacje w tzw. „trójkącie”, czyli kobieta+ mężczyzna+ teściowa. Styl jakim posługuje się autorka bardzo przypadł mi do gustu. Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Bohaterowie są doskonale wykreowani. Zakończenie zaskakuje. Dopełnieniem całości jest szata graficzna książki, która idealnie pasuje do przedstawionej historii. Z tą publikacją powinny się zaznajomić przede wszystkim kobiety. Mężczyźni też mogą sięgnąć po „Maminsynka” będą mogli spojrzeć na to wszystko z innej strony- jak to wygląda z perspektywy kobiety, a także przekonać się czy sami cierpią na syndrom maminsynka. Cóż mogę więcej dodać? Książka jest niesamowita, po jej zakończeniu jestem w pełni usatysfakcjonowana. Szczerze polecam. Na koniec pozostawiam Was z myślą: „Jesteśmy skażone genem nadopiekuńczości. Nic dziwnego, że współcześni faceci śpią z pluszowymi misiami, nawet jeśli tylko mentalnymi.
„Maminsynek” to powieść dla każdej kobiety. Natasza Socha opisuje nam portret typowego maminsynka, mężczyzny który jest tak zapatrzony we własną matkę, tak że nie umie zauważyć innych kobiet, które są w stanie oddać mu serce. Książka podzielona jest na dwie części. Jedna to opowieść Leandra, a druga Amelii. Każde z nich opisuje nam swoje spostrzeżenia. Leadner jest zakochany w Matce, nie widzi świata poza nią i tylko ona może mu zapewnić wszystko co najlepsze.
(...)Każda kobieta którą spotka na swojej drodze musi podobać się jemu i Matce. Dla niego kobieta idealna to taka która jest samodzielna, piękna i spokojna. W dodatku powinna dobrze gotować i być zakochana w nim po uszy. Ale najważniejsza cecha to całkowita akceptacja Matki. Matka jednak nie zamierza łatwo oddać swojego synka,a może nie zamierza go oddać wcale.W drugiej części pojawia się Amelia, która podbija serce mężczyzny. Kobieta decydując się na związek nie ma pojęcia, że w ich związku pojawi się jeszcze jedna osoba - Matka - od początku jest negatywnie nastawiona do wybranki syna. Amelia jednak nie chce ustąpić, gdyż jest zakochana w mężczyźnie i zrobi wszystko aby go zdobyć. Jako cel postawiła sobie zyskać zaufanie i sympatię Matki. Jak skończy się ta historia, która kobieta wygra tę potyczkę, a może będzie remis? - tego dowiecie się z tej przezabawnej książki, która w humorystyczny sposób porusza problem odcięcia pępowiny matki z synem. Gorąco polecam! Książka naprawdę świetnie napisana - idealnie przedstawia obraz Maminsynka oczami zarówno samego faceta jak i kobiety - to właśnie w tej książce moim zdaniem jest najlepsze. Oczywiście język i poczucie humoru - lektura w środkach transportu może być niebezpieczna ze względu na nagłe wybuchy śmiechu
Wydawało się, że będzie zabawnie... A było przerażająco!Matka głównego bohatera - zaborcza, nadopiekuńcza, darząca go chorą miłością to koszmar każdej kobiety, która jet lub ma być żoną i synową...
Bardzo dobra pozycja. Polecam!
REWELACJA!!!
Hmmm... Muszę przyznać, że fabuła tej książki jest w moim odczuciu raczej absurdalna. Na dodatek jej bohaterowie są postaciami bardzo mocno przerysowanymi. Nie ma co, poniosła autorkę fantazja i to momentami wydawałoby się nawet, że ułańska. Czy to książka z dużą dozą dobrego humoru? Jeśli tak jest, bo w wielu opiniach tego typu stwierdzenia widnieją, to ja w takim razie jestem gburem stulecia. Może w całej ponad trzystu stronnicowej powieści zwrotów i sytuacji,
(...)które rzeczywiście zdołały wywołać tylko lekki uśmiech na mej twarzy policzyłabym na palcach jednej ręki. Cóż więc rzec... No zupełnie nie widzę w tej publikacji niczego, co warte byłoby uwagi. Jest bardzo mierna. Momentami nawet nudna... Tyle w tym temacie. Dziękuję za "spotkanie" z literaturą Pani Sochy, ale więcej nie skorzystam.
Słaba i nudna książka .Nie polecam
Książka opisująca typową i częstą toksyczną relację między zaborczą matką a synem, który jest przyzwyczajony do tego, że wszystko ma podane na przysłowiowej tacy od mamusi. Widzimy tu stereotyp matki, która nie potrafi się pogodzić z tym, iż jej synek dorósł i przegania każdą możliwą kandydatkę na potencjalną żonę. Trafia w końcu na Amelię, która nie che się poddać i za wszelką cenę chcę wyrwać synka z rąk mamusi.
(...)I tu zaczyna się walka dwóch kobiet kochających tego samego faceta. Czy młodej dziewczynie uda się wyrwać miłość życia z rąk matki? Obyśmy my nie stały się takimi matkami i nie wychowały takich ORYGINAŁÓW. Książka ku przestrodze do przeczytania i wyciągnięcia własnych wniosków.Jak dla mnie, ta książka była po prostu nudna.
Pozycja została dodana do koszyka.
Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej
SOWA OPAC :: wersja 6.4.1 (2024-11-08)
Oprogramowanie dostarczone przez SOKRATES-software.
Wszelkie uwagi dotyczące oprogramowania prosimy zgłaszać w bibliotece.
Sięgając po tę książkę nie spodziewałam się, (...) że aż tak mi się spodoba, podeszłam do niej raczej z zamiarem przeczytania czegoś lekkiego. Dostałam historię z drugim dnem, co jednak wcale nie przeszkodziło temu, by książka była lekka.
Autorka wspaniale wykreowała bohaterów, Leander, mimo swojego wieku, wciąż trzyma się maminej spódnicy. Matka to twarda kobieta, która nie chce dopuścić, by żadna inna osoba poza nią była z Leandrem w bliższych relacjach, nic dziwnego, że Amelię, aż rozbolała trzustka, gdy ta wbiła w nią swój wzrok. Z kolei Amelia stara się wkroczyć pomiędzy Matkę, a Leandra, stosując pewien plan.
Książka ta, to słodko-gorzka historia trojga bohaterów. Autorka nie szczędziła ciekawego humoru. Podczas czytania pewnych fragmentów, w głowie nie mogło mi się zmieścić, że ktoś może być aż takim maminsynkiem, dlatego niektóre momenty z Leandrem w roli głównej mimo, iż zabawne, były z drugiej strony smutne, że ktoś w tym wieku może być aż przywiązany do matczynej spódnicy.
Dziwiłam się Amelii, że podejmowała liczne próby dostania się pomiędzy Leandra, a Matkę, ja chyba nie wytrzymałabym tego, bo co można sobie pomyśleć, gdy ukochany mężczyzna zaprasza na uroczystą imprezę firmową i Ciebie i Matkę, a na dodatek, tańczy więcej z nią, niż z Tobą?
Ciekawym zabiegiem jest tu też podzielenie książki na dwie części, jedną w której narratorem jest Leander - tu poznajemy głównie jego dzieciństwo, a później związki z różnymi dziewczynami. W drugiej części narratorką jest Amelia, która opisuje swój związek z Leandrem, oraz zmagania z Matką. Według mnie było to naprawdę dobre rozwiązanie, dzięki któremu bardzo interesująco się czytało.
Jestem pod wielkim wrażeniem "Maminsynka"! Autorka stworzyła niezwykłą historię, z intrygującą fabułą i ciekawymi bohaterami, za których kreację należą się naprawdę wielkie brawa! Nie brakuje zabawnych fragmentów, ale jest też ukryty przekaz. Całość przeczytałam się niezwykle szybko, z zaciekawieniem śledząc dalsze losy postaci. Na pewno sięgnę po kolejne książki Pani Nataszy, ponieważ "Maminsynkiem" jestem zachwycona!
„To nie będzie łatwa miłość, bo zanim dotrę do samego Leandra, będę musiała przebić się przez żywopłot niczym książę w Śpiącej Królewnie, tyle że zamiast kolców natknę się na matczyny mur. Tylko jak go wysadzić w powietrze?” Leander to typowy samiec alfa. Przystojny, inteligentny, dowcipny, szarmancki po prostu IDEAŁ bez jakiejkolwiek wady. Jest przed czterdziestką, prowadzi własną dobrze prosperującą firmę i...nadal mieszka z Matką. Najważniejszą kobietą na ziemi jest Matka, to jej zdanie i ocena są najważniejsze, bo Matka wie wszystko najlepiej. Dla niego gotuje, tylko i wyłącznie zdrową żywność, kupne -gotowe dania absolutnie odpadają, sprząta dom tak, że nie dojrzy się żadnego pyłku kurzu, pierze i ogółem chucha, dmucha i rozpieszcza swojego jedynego syneczka. Matka dla Leandra jest kobietą IDEALNĄ i drugiej takiej szuka dla siebie. Leander owszem spotykał się z kilkoma kobietami (oczywiście zaczął za przyzwoleniem Matki) ale po zapoznaniu się z Matką każda z nich kapitulowała. Jedne nie dały sobą pomiatać, inne z kolei bały się Matki i jej storczyków, które „pluły jadem” oraz kota jedzącego surowe kurze serca, do tego popełniały podstawowy błąd - krytykowały Matkę. Do czasu, aż na drodze Leandra stanęła Amelia, która spełniała wszystkie wymogi z listy dotyczącej kobiety idealnej. Amelia natomiast nie przestraszyła się jak pozostałe kandydatki. Postanowiła rozegrać sprawę z Matką na własny sposób, najpierw zaprzyjaźnić się z wrogiem... poznać go... a potem wykończyć jego własną bronią. Czy się uda? Jakie będą tego skutki? Czy Amelia stanie na podium i zostanie najważniejszą kobietą dla Leandra? Jakie cechy powinna posiadać kobieta idealna z listy Leandra? Kim jest „Cykada”? Tego dowiecie się po przeczytaniu książki.
„Wiem, że nie możesz dłużej być małym chłopcem – szepnęła mi do ucha – ale to, z kim to zrobisz po raz pierwszy, naprawdę ma znaczenie. (…) - Ale w razie czego, mogę? -spytałem cicho. Matka pocałowała mnie w oba policzki, spojrzała mi prosto w oczy i kiwnęła głową.” „Wiem, że prędzej czy później zwiążesz się z kimś na stałe. To nieuchronne. Ale szukaj ideału. Bo do tej pory każda z tych kobiet miała jakieś wady, jakieś niedociągnięcia i braki. To tak jak z rysą na szkle. Można ją zakleić od tyłu plastrem, ale z czasem lustro i tak pęknie, i wtedy trzeba je wyrzucić - ostrzegała mnie taktownie i jakże logicznie.” Książkę stanowią dwie księgi, jedna to „Leander”, druga „Amelia” co czyni, że przedstawiona jest wersja mężczyzny – maminsynka oraz kobiety - tej „drugiej” (pierwsze miejsce zajmuje Matka). Osobiście bardzo polubiłam Amelię, jej przemyślenia, to że wszystko dokładnie analizowała i jej odpowiedzi „w myślach”. Odbiorca widzi tutaj „walkę” Matki z niedoszłą synową o to, która stanie się najważniejsza w życiu Leandra. Cała lektura jest starannie dopracowana, wywołuje szereg emocji między innymi współczucie, złość, litość, zrozumienie. Przyznaję, że momentami posiada ogromną dozę humoru, tak głośno się śmiałam, że wydaje mi się iż sąsiedzi mnie słyszeli. Pomimo nagłych wybuchów śmiechu, książka naprawdę daje do myślenia, bo każdy fragment nawet najśmieszniejszy ma swoje drugie dno.
„(...) Upiła dokładnie trzy niewielkie łyki.
- Które to parzenie? - spytała.
- Pierwsze.
- Wole z drugiego. Poza tym woda nie jest wystarczająco miękka. Na końcu języka wyczuwam magnez i żelazo.
To ciekawe, bo ja na końcu swojego wyczuwam słowo „spi****laj”.” Natasza Socha napisała książkę niebanalną lecz taką z życia wziętą. Ukazuje portret typowego maminsynka, można powiedzieć, że rozkłada jego życie na czynniki pierwsze. Ponieważ maminsynkiem nie staje się z dnia na dzień, do tego dąży się drobnymi kroczkami od samych narodzin. Pokazuje jak ważne jest, aby dziecko posiadało dwoje rodziców, nie tylko matkę, która odnajduje się zarówno w roli swojej jak i ojca. Dodatkowo przedstawione są dogłębnie relacje w tzw. „trójkącie”, czyli kobieta+ mężczyzna+ teściowa. Styl jakim posługuje się autorka bardzo przypadł mi do gustu. Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Bohaterowie są doskonale wykreowani. Zakończenie zaskakuje. Dopełnieniem całości jest szata graficzna książki, która idealnie pasuje do przedstawionej historii. Z tą publikacją powinny się zaznajomić przede wszystkim kobiety. Mężczyźni też mogą sięgnąć po „Maminsynka” będą mogli spojrzeć na to wszystko z innej strony- jak to wygląda z perspektywy kobiety, a także przekonać się czy sami cierpią na syndrom maminsynka. Cóż mogę więcej dodać? Książka jest niesamowita, po jej zakończeniu jestem w pełni usatysfakcjonowana. Szczerze polecam.
Na koniec pozostawiam Was z myślą: „Jesteśmy skażone genem nadopiekuńczości. Nic dziwnego, że współcześni faceci śpią z pluszowymi misiami, nawet jeśli tylko mentalnymi.